Ponoć 10 maja wybrano przyszłego prezydenta Polski już w I turze. Sprawa dotarła do Sądu Najwyższego

W momencie, kiedy powtarza się pytanie “kiedy będą wybory na prezydenta Polski”, okazuje się, że Polacy (albo najwyraźniej większość rodaków) mogą być nieświadomi tego, że Andrzej Duda został pokonany w wyborczym starciu – uwaga – 10 maja. Mało tego, jego konkurent uzyskał 100 proc. poparcia. A nie był to ani Szymon Hołownia, Władysław Kosiniak-Kamysz, Krzysztof Bosak, Robert Biedroń, Marek Jakubiak, Mirosław Piotrowski, Paweł Tanajno, ani też Małgorzata Kidawa-Błońska.

Wiedzieliście, że były wybory 10 maja? Jeśli nie, to spokojnie, bo o tym, że wybory się odbyły i nawet dokonano jednoznacznego wyboru, pewnie nie wiedzieli nawet politycy i parlamentarzyści. Innymi słowy wszyscy dowiedzieli się post factum. Dość nieoczekiwany zwrot akcji zapewnił prawnik, Tomasz Parol (m.in. twórca i prezes zarządu Fundacji Anioły Sprawiedliwości “Angeli Iustitia”, założyciel systemu do walki z nadużyciami względem kierowców i użytkowników pojazdów anuluj-mandat.pl), którego twierdzenie stanowi ewidentną kontrę do tego, co przekazała Państwowa Komisja Wyborcza. PKW poinformowało bowiem, że chociaż termin wyborów był wskazany na 10 maja, to tego dnia nie było możliwości głosowania na kandydatów.

– Fakt wskazany w § 1 równoważny jest w skutkach z przewidzianym w art. 293 § 3 ustawy z dnia 5 stycznia 2011 r. –Kodeks wyborczy brakiem możliwości głosowania ze względu na brak kandydatów.

Tymczasem okazuje się, że istnieje film, na którym zarejestrowano wybory 10 maja 2020 r.

– To, co teraz zrobię, nie jest żadną zabawą ani żadną czynnością pozorną. Mamy 10 maja 2020 r., dzień, na który zostały zarządzone wybory przez marszałka Sejmu. Wybory nie były odwołane i w żaden sposób przesunięte. A jednak organy władzy stwierdziły, że tych wyborów nie przeprowadzą. Zrezygnowały ze stosowania Kodeksu Wyborczego i naraziły państwo, co mnie bardzo niepokoi, na kryzys konstytucyjny – twierdzi Tomasz Parol, który samodzielnie zorganizował wybory.

Warszawski prawnik okazał się na tyle zdeterminowany, aby wskazać przyszłego prezydenta Polski, że wziął sprawy w swoje ręce – dosłownie. Sam wyznaczył miejsce na lokal wyborczy (był przy ul. Łowickiej w Warszawie), nakrył stół biało-czerwoną flagą, zorganizował urnę na głosy (za którą posłużył szklany wazon), miał nawet przygotowaną kartę z nazwiskami kandydatów, aby przy odpowiednim nazwisku postawić krzyżyk. Po głosowaniu zostaje jeszcze protokół do sporządzenia – oddano jeden głos przy zachowaniu – jak twierdził – zasady tajności głosowania, bezpośredniego udziału, równości i proporcjonalności, ale już niekoniecznie z zachowaniem zasady powszechności. Dodał jednak, że w zapisach zawartych w konstytucji nie ma mowy o minimalnej frekwencji.

W rozmowie z dziennikarzem portalu Wirtualna Polska przekonuje, iż były to ważne wybory: – Ponieważ cała władza publiczna oraz PKW zawiodły, jako świadomy obywatel przeprowadziłem wybory we własnym zakresie. Oddałem głos na Stanisława Żółtka – zdradził prawnik.

To nie koniec. Okazuje się także, że złożono wniosek do Sądu Najwyższego, aby te wybory uznać za ważne. – W poniedziałek minie 2 tygodnie od wysłania wniosku do Sądu Najwyższego o uznanie wyboru Stanisława Żółtka w I turze na Prezydenta RP. Czekam na orzeczenie SN. Jeśli jakiś prawniķ uważa po zapoznaniu się z dokumentami (w załączeniu), że coś zrobiłem nieprawidłowo, niech złoży do Sądu Najwyższego protest wyborczy – napisał Parol na swoim profilu na Facebooku. – Podobnie niech złoży protest każdy, kto uznaje ten wybór za farsę, i że Pan Żółtek nie powinien być Prezydentem RP, bo wniosek jest realny i zgodnie z art. 129 Konstytucji RP Sąd Najwyższy musi ten wybór uznać lub odrzucić, ze wszystkimi konstytucyjnymi konsekwencjami.

Prawnik powołuje się na art. 4 Konstytucji RP – “naród sprawuje władzę przez swoich przedstawicieli lub bezpośrednio”. W rozmowie opublikowanej na portalu Wirtualna Polska podkreśla, że “nasi przedstawiciele zawiedli i nie zastosowali się do konstytucyjnego terminu wyborów, planowanych na 10 maja”. – Wybory w tym terminie nie zostały w żaden prawny sposób odwołane. W takiej sytuacji obywatele mogli stosować konstytucję bezpośrednio, czyli zorganizować wybory we własnym zakresie.

Rzecznik prasowy PKW argumentuje, że warunkiem wyborów są karty wyborcze, a tych nie było.

Parol stwierdził, że jeśli wniosek nie doczeka się rozpatrzenia przez Sąd Najwyższy, on jest gotów napisać skargę do Trybunału Sprawiedliwości Unii Europejskiej oraz OBWE, monitorującej przebieg wyborów. – Myślę, że najbardziej interesująco się zrobi jak SN nie dopatrzy się błędu w wyborze i uzna Stanisława Żółtka Prezydentem RP. Taka fantazja, ale wszak o to wniosłem.

W środę poinformował:

– Sąd Najwyższy jednak nadał sprawie sygnaturę i przekazał wniosek do rozpatrzenia. Niby nic, ale zawsze mógł zaginąć przecież.