Skargi na fetor. Radny proponuje zakup urządzenia pomiarowego: Nie może być tak, że Orlen, czy ktokolwiek inny, sam sprawdza siebie

Czy strażnicy miejscy albo wskazani pracownicy Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego otrzymają mobilne urządzenie do pomiaru jakości powietrza? Na razie z pomysłem wyszedł radny Artur Jaroszewski.

Kilka tygodni temu zgłaszaliśmy do płockiej delegatury Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska problem nie tyle piku benzenu, co niezbyt przyjemnej woni powodującej natychmiastowe zamknięcie okien w domach. W biurze prasowym PKN Orlen zapewniano, że to nie ich działalność była powodem odczuwalnych uciążliwości zapachowych.

Okropny smród we wtorkową noc. Jednocześnie był pik benzenu

Mieszkańcy narzekali na uciążliwy smród, był też pik benzenu. Orlen odpowiada…

Dodajmy, że nie pierwszy raz, kiedy z powodu jakości płockiego powietrza w mediach społecznościowych posypały się komentarze z pytaniami dlaczego znów śmierdzi i co się dzieje. Ale skoro jest znany skutek, musi być również przyczyna, należy znaleźć faktyczne źródło problemu. Podczas posiedzenia komisji gospodarki komunalnej radny Artur Jaroszewski pytał czy Miejski Wydział Zarządzania Kryzysowego (który jest częścią wydziału Zarządzania Kryzysowego i Spraw Obronnych w płockim ratuszu) weryfikuje, a jeśli tak, to w jaki sposób, zgłoszenia mieszkańców dotyczące zanieczyszczeń powietrza.

– Czy macie państwo urządzenia pomiarowe, które pozwolą na weryfikację w terenie zgłaszanych przez mieszkańców zastrzeżeń? – pytał przewodniczący Rady Miasta Płocka.

W trakcie posiedzenia pracownik ratusza wyjaśniał na czym polega procedura:

– Kiedy do Miejskiego Centrum Zarządzania Kryzysowego, telefonicznie, mieszkańcy miasta zgłaszają uciążliwości, najczęściej charakteryzują je jako uciążliwości odorowe, wówczas dyżurny prosi o wstępną weryfikację tej uciążliwości przez patrol straży miejskiej. Ale docelową formą jest kontakt z dyspozytorem PKN Orlen, który na miejsce wskazane przez dyżurnego MCZK wysyła zespół zakładowej straży pożarnej wyposażonej w mierniki. Na miejscu ten zespół spotyka się z jednym ze zgłaszających. Staramy się zawsze brać numer kontaktowy od osoby, która zgłasza, aby była świadkiem przeprowadzonego badania. Później do naszego centrum przychodzi tzw. raport ekologiczny. Z reguły w tym raporcie dane wskazują, że nie doszło do naruszenia żadnych norm. Natomiast my, jako Wydział Zarządzania Kryzysowego, nie dysponujemy własnymi aparatami pomiarowymi, które wykorzystywane przez naszych pracowników, mogłyby być kierowane do miejsca wskazanego przez mieszkańców, którzy w danej chwili czują się dotknięci zapachami, w ich ocenie, nieprzyjemnymi czy uciążliwymi.

Artur Jaroszewski dopowiadał: – Co roku przy tematyce środowiska mniej więcej słyszymy, że mieszkańcy narzekają na potencjalne zanieczyszczenia czy odory zapachowe, miasto dzwoni do dyspozytora Orlenu, jedzie przedstawiciel komórki orlenowskiej, straży zakładowej, no i zwrotna informacja, w 90 przypadkach, że wszystko jest w porządku. Nie stwierdzono przekroczeń. Myślę, że najwyższa pora, abyśmy my, jako ratusz, mieli narzędzie do weryfikacji. Nie może być tak, że Orlen sam sprawdza siebie. Orlen czy ktokolwiek inny.

Pytał, czy rozważano zakup podobnego miernika do tego, którym dysponuje straż zakładowa koncernu. – Według mnie taki miernik powinien znajdować się na wyposażeniu albo straży miejskiej, albo Wydziału Zarządzania Kryzysowego, do wykorzystania w nagłych, kryzysowych sytuacjach.

Przyznano, że ostatnio testowano “stację niezależną” w zakresie badania jakości powietrza (tę na terenie płockiej filii Politechniki Warszawskiej). – Natomiast rzeczywiście zakupienie takiego miernika wydaje się jak najbardziej zasadne, aby sam zainteresowany nie dokonywał oceny własnego działania. Aby było to działanie niezależne. Pochylimy się nad tym zagadnieniem, zorientujemy się co do możliwości zakupy i specyfikacji dobrego urządzenia – usłyszał w odpowiedzi radny.

Wspomniana stacja jest dzierżawiona od fundacji Armag z Gdańska. W sprawozdaniu dotyczącym działania stacji na terenie płockiej filii Politechniki Warszawskiej opisywano zgłaszane incydenty. Te, zdaniem Artura Jaroszewskiego, to już “standard”. – Powtarzają się regularnie. Nic się nie zmienia. Ani na lepsze, ani na gorsze.

Przypomnijmy, w Płocku działają trzy stacje pomiarowe, w tym dwie Wojewódzkiego Inspektoratu Ochrony Środowiska – przy ul. Mikołaja Reja i Królowej Jadwigi. Według radnego dzierżawiona przez miasto stacja pomiarowa powinna zostać umieszczona w innej lokalizacji, dalej od tej przy ul. Królowej Jadwigi – czyli przy ul. Długiej (natomiast ta obecna lokalizacja, jak wyjaśniano we wrześniu 2018 r., była wskazana po przeprowadzonej analizie przez fundację Armaag).

Druga sprawa to zakup wspomnianego urządzenia. – W sytuacji uciążliwości zapachowych o sprawę pytanie otrzymuje PKN Orlen, oni z kolei wysyłają ludzi z zakładowej straży pożarnej wyposażonych w mobilny miernik. Sprawa zwykle kończy się na pięknym komentarzu ze strony koncernu, że wszystko jest w normie. To również pokazuje, że istnieją wiarygodne mobilne urządzenia do sprawdzenia jakości powietrza. Z mojej wiedzy wynika, że takie urządzenie kosztuje od kilku do kilkunastu tysięcy dolarów. Dzięki niemu będziemy mogli sprawdzić, czy faktycznie wszystko jest w normie. Aby nie było sytuacji, kiedy to lis pilnuje kurnika – podsumowuje Artur Jaroszewski.

Także strażacy zwracają uwagę, że ze względu na lokalizację największego w kraju Zakładu Produkcyjnego, miasto zaliczane jest do “terenów szczególnie zagrożonych poważnymi awariami”.

– Komenda Miejska Państwowej Straży Pożarnej w Płocku działa na specyficznym terenie – największego w skali kraju nagromadzenia zakładów o dużym i zwiększonym ryzyku wystąpienia poważnej awarii przemysłowej – łącznie jest 8 zakładów – czytamy w materiale pt. “Informacja i ocena stanu bezpieczeństwa publicznego w mieście Płocku w 2019 roku”.

Zapytaliśmy prezydenta Płocka, co sądzi o pomyśle radnego, który tematyką jakości płockiego powietrza zajmuje się od kilku lat.

– Jestem za – stwierdził Andrzej Nowakowski.