Koronawirus a pieniądze. Mowa nienawiści w naszym kraju kwitnie niczym zaraza

W obliczu pandemii obserwujemy najróżniejsze zachowania ludzi. Jesteśmy świadkami wspaniałych gestów, nadludzkich działań czy niewyobrażalnego wręcz poświęcenia ze strony personelu medycznego. Z drugiej zaś strony istnieje nadal to potworne zło, z którym – o ile sprzed czasów pandemii dało się żyć – dziś brakuje słów na pełne nienawiści komentarze czy wypowiedzi.

Niestety po przeczytaniu i wysłuchaniu mnóstwa doniesień medialnych, dochodzę do wniosku, że żyję w jakimś matriksie, zupełnie dla mnie niezrozumiałym. Otacza mnie świat pełen ludzkiej nienawiści, złości. Nie ośmielę się porównać tych zachowań do zwierzęcych. Zwierzęta na to nie zasługują.

Zacznę od Roberta Lewandowskiego – sportowca, piłkarza, którego żadnemu, prawdziwemu – podkreślam – prawdziwemu Polakowi przedstawiać nie trzeba. Otóż kilka dni temu media obiegła wiadomość, że małżonkowie Lewandowscy przekazali milion euro (ponad 4,5 mln zł) na walkę z pandemią. Piękny, wspaniały gest. I bardzo wiele osób tak to odbiera. Niestety fala hejtu, która uderzyła w sportowca i jego rodzinę nie mieści się w żadnych normach. Kto je pisze? Zapewne “prawdziwi” Polacy i katolicy, dla których podarowanie komuś czegoś bezinteresownie oznacza nieznany i zapewne długo niepoznany świat. Otóż Robert Lewandowski nie musiał nikomu nic dawać i nic przekazywać drodzy hejterzy. To człowiek, który ciężko zapracował na swoje pieniądze. Płaci podatki, jak każdy z nas. A milion euro, które przekazał Polakom, aby pomóc, mógł równie dobrze wydać chociażby na… garnitury.

Następnie Dominika Kulczyk, która również ze swoich prywatnych pieniędzy podarowała 20 mln zł., które otrzyma Fundacja Lekarze Lekarzom na zakup diagnostycznego i ochronnego sprzętu medycznego. Niestety Polkę spotkała podobna sytuacja opisana wyżej. Komentujący wypomnieli,  jak się dorobiła tych pieniędzy, że “przecież powinna więcej dać”. A tymczasem Dominika Kulczyk to prywatna osoba – podobnie jak Lewandowski – i nic, ale to nic, nie musi nikomu dawać bezinteresownie. Do darczyńców dołączył również Kuba Błaszczykowski, piłkarz (zresztą mój ulubieniec), który po raz kolejny pokazywał swoje wielkie serce. Przekazał przeszło 400 tysięcy złotych na walkę z niewidzialnym wrogiem, jakim jest koronawirusa SARS-CoV-2. Według niektórych to jednak za mało. Komentujący wyliczają Błaszczykowskiemu zarobki. Niebywałe! 

Wśród setek przeczytanych komentarzy nie znalazłam, niestety, aby ktoś wspomniał o spółkach skarbu państwa, które utrzymywane są z pieniędzy podatnika. Dla porównania jedynie podam, że PKN Orlen ostatnio pochwalił się, że zwiększa kwotę wsparcia do walki z koronawirusem, z (uwaga!) 6 mln do… 10 mln. Wszystkie media ogólnopolskie i lokalne były o tym uroczyście i z pompą powiadomione. No w sumie, zagłębiając się w temat, koncern również nic nie musiał. Bo równie dobrze, mógł wypłacić kadrze kierowniczej premie “za ciężką pracę”. Z kolei KGHM Polska Miedź zakupiła sprzętu za… 20 mln, czyli tyle ile podarowała na walkę z COVID-19 Dominika Kulczyk – prywatna osoba. Grupa Lotos – 5 mln zł. Energa niecały 1 mln zł. No i geście “dobrej woli” firma powstrzymała windykacje wobec klientów, którzy nie opłacili rachunków za pobór energii elektrycznej. PKO BP – 9 mln zł, Grupa PERN – 1 mln zł , PZU – 6 mln zł. Jak dobrze poszukać w internecie, publikowana jest na bieżąco lista darczyńców – firm prywatnych oraz spółek państwowych. Kolejny raz użyję słowa – niestety – przeważają tam osoby prywatne.

Wśród komentujących większość uważa jednak, że Błaszczykowski, Kulczyk, Lewandowski i wielu innych prywatnych darczyńców okazało wspaniałe gesty i ogromne serca. Ludzie argumentują, że przecież to tylko kwestia dobrej woli biznesmenów czy sportowców – nie muszą wspomagać państwa polskiego w walce z pandemią, a tymczasem stają się przykładem do naśladowania. 

No i na koniec. Drogi hejterze ile ty podarowałeś szpitalowi, pielęgniarce, wolontariuszom czy osobom przebywającym w kwarantannie?