Spór o garaże przy ulicy Rutskich w Płocku. Mieszkańcy oburzeni…

– Do garażu właściciel samochodu lub motocykla powinien wjechać i wyjść lub odwrotnie wejść i wyjechać – tłumaczył nam Jan Karol Rączkowski, prezes  Płockiej Spółdzielni Mieszkaniowej Lokatorsko – Własnościowej. – A tymczasem posiadacze pojazdów przesiadują tam wielokrotnie po kilka godzin. I trzymają tam różne rzeczy, które stwarzają zagrożenie pożarowe. Nie może tak być – podkreślał.

Okazuje się, że prezes sam zlecił kontrolę garaży mieszczących się przy ulicy Rutskich 7. Wszyscy, czyli 379 wynajmujących je, otrzymali pisma, w których administracja nakazuje uprzątnąć garaże do stanu pierwotnego. – W garażu nie może być nic poza autem lub motocyklem – stwierdził prezes spółdzielni. Niestety wielu płocczan, którzy sumiennie płacą za wynajem, nie zgadzają się z tą decyzją. – Garaż wynajmuję ponad 9 lat i uzbierało się przez te lata mnóstwo narzędzi. Nawet go ociepliłem – to zwykły blaszak – w zimę wisiały tu sople, a latem z kolei było tak gorąco, że na samochodzie można było jajecznicę usmażyć – skarży się nasz czytelnik.

Administracja spółdzielni tłumaczy, że chodzi o przepisy z zakresu bezpieczeństwa przeciwpożarowego. – Tyle lat było dobrze i nikt nic nie mówił, nagle zaczęło to komuś przeszkadzać – żalił się płocczanin. – Każą nam nawet uprzątać szafki i rzeczy, które są niezbędne do utrzymania narzędzi w jakimś porządku. Jeżeli tłumaczą to w ten sposób, że to stwarza zagrożenie pożarowe, to tak naprawdę nie powinien stać tam nawet samochód, bo największym zagrożeniem jest właśnie pojazd, który ma bak pełen paliwa – podkreślił najemca garażu.

W trakcie rozmowy z nami prezes Rączkowski, nadmienił jeszcze, że mieszkańcy spotykają się w garażach, robią jakieś libacje. Poprosiliśmy naszego czytelnika, aby się do tego odniósł. – Była taka sytuacja, ale te osoby już nie wynajmują garaży. Mam prawie 40 lat i raczej nie w głowie mi imprezy w garażu. Dlaczego za kogoś mam ponosić karę? I nie wiem gdzie mam się podziać ze wszystkimi narzędziami. Płacę sumiennie, a nawet czasami z wyprzedzeniem. Sam naprawiam swoje auto i motocykl, bo to potrafię, wielu moich kolegów również. Wynika z tego, co mówią w administracji, że za każdym razem powinniśmy stawiać nasze pojazdy do warsztatów. Może prezesa spółdzielni stać na takie naprawy w profesjonalnych warsztatach, mnie nie – denerwował się mieszkaniec Płocka.

– Każdy mieszkaniec, który wynajmuje u nas boks garażowy otrzymał od nas imienne pismo – potwierdził Janusz Dzięgielewski, kierownik administracji osiedla Rembielińskiego. – Przecież nikt nie każe usuwać akcesoriów motocyklowych czy samochodowych, one mogą zostać w garażach. Nam chodzi jedynie o łatwopalne przedmioty, takie jak farby czy rozpuszczalniki. Są to rzeczy niezgodne z umową, którą podpisywali najemcy – tłumaczył. – Są to boksy odgrodzone od siebie ściankami metalowymi, wiele osób je ociepliło kartonami czy innymi rzeczami, a to stwarza zagrożenie. Pourządzali sobie tam warsztaty, a to niezgodne z regulaminem. Są profesjonalne miejsca do napraw swoich pojazdów i tam można to robić – dodawał.

Najdziwniejszy wydaje się fakt, że mieszkańcy nie wynajmują garaży czy boksów garażowych ( bo już trudno powiedzieć co to jest) od wczoraj czy od miesiąca. Garażują tam swoje pojazdy całe lata. Przez wiele lat administracja nie dostrzegała tam żadnych nieprawidłowości. Na ten zarzut kierownik nie odpowiedział nam nic, szybko zmieniając temat. 

Z tego wynika, że garaże przy ulicy Rutskich 7 służą jedynie do przechowywania – w pełnym tego słowa znaczeniu – pojazdów, co ważne – sprawnych pojazdów!

Fot. Zdjęcia poglądowe: alfredadeszczula.hatenablog.com oraz sprzedajemy.pl