Krok we właściwą stronę

Nie jest tajemnicą, że stroną, po której chciałaby znaleźć się Wisła Płock jest górna ósemka. W pierwszym kwietniowym spotkaniu Nafciarze stanęli na wysokości zadania zbierając udanie rozpoczynając nowy miesiąc i wracając po kadrach w naprawdę dobrym stylu.

Przyznam, że po porażce w Krakowie pomyślałem, że już po wszystkim. Że dla Nafciarzy światło w górnej części tabeli zgasło na dobre. Myślałem, że to przełom w drugą stronę. Grać najlepszy mecz w roku – i to na wyjeździe – prowadzić do 83. minuty 2-1, a na koniec dać się ograć. Po takim czymś można się załamać. Tymczasem zawodnicy Marcina Kaczmarka się nie załamali, a co więcej zadziwili (zakładam, że nie tylko mnie) grając jeszcze lepiej niż ostatnio.

Nawet błąd sędziego przy bramce na 2-1 nie ma prawa wpłynąć na ocenę tego spotkania, które płocczanie wygrali pewnie (pierwszy raz w sezonie różnicą więcej niż dwóch bramek) i jak najbardziej zasłużenie. Wyróżnić za taki festiwal strzelecki można praktycznie wszystkich, bo wszystko funkcjonowało jak należy. Najlepiej zaprezentowali się jednak Ci, którzy więcej niż raz zapisali się w statystykach:

–  Dominik Kun – wywalczył rzut karny (choć powinien być wolny), zanotował dwie asysty i rozwiązał problem obsady drugiego skrzydła – przynajmniej na następny mecz,
Mateusz Piątkowski – zaliczył przypadkową asystę, dołożył do niej dwa gole (strzelał ze 100 procentową skutecznością), podtrzymując to, że poza spotkaniem w Szczecinie – napastnicy płockiego klubu do siatki rywali trafiają wiosną regularnie.

Duet, który rozmontował drużynę Pasów w sumie zasługuje na oddzielne akapity.

Kun już w poprzedniej rundzie miewał momenty. Szczególnie dobrze zaprezentował się w starciu z Jagiellonią Białystok w Płocku, następnie zdobył bramkę w Lubinie, ale dostał tam też czerwoną kartkę i nabawił się kontuzji, przez którą wypadł z obiegu na dłuższy czas. Urazy w jego przypadku na pewno są problemem. Świetny występ w sobotę cieszy, ale chciałoby się oglądać je częściej.

Piątkowski z kolei zaraz po przyjściu do Płocka otrzymał duży kredyt zaufania od trenera. Na Cyprze prawie nie grał, ale i tak momentalnie został pierwszym wyborem na pozycji napastnika. To podziałało mobilizująco na Jose Kante (trzy bramki w trzech meczach), ale od spotkania z Bruk-Bet Termaliką Nieciecza to z Mateuszem jest coraz lepiej. Wtedy strzelił gola Przemysławem Szarkiem, trafił w Krakowie, teraz dwa razy z Cracovią. W niespełna 400 minut po powrocie do Lotto Ekstraklasy “zrobił” już pięć bramek. Statystycznie są to jednak trzy bramki i asysta, czyli niewiele gorszy dorobek niż ten, jaki Kante wypracował przez całą jesień (cztery bramki + dwie asysty). To też pokazuje co to jest za liga.

CZYTAJ DALEJ