Walczą o wjazd na swoje posesje. Nie mogą doczekać się prostego znaku

Na, delikatnie mówiąc, opieszałość miasta skarżą się mieszkańcy ul. Granicznej. To cicha okolica i tylko obecność Centrum Handlowego za miedzą przypomina, że ciągle jesteśmy w mieście. Spokój mieszkańców mącą jednak kierowcy, zastawiający ich wjazdy.

Skontaktowała się z nami płocczanka, której działka jest jedną z tych, które najbardziej cierpią na funkcjonowaniu warsztatu i komisu samochodowego. Prywatne wjazdy mieszkańców są zastawiane przez sznur samochodów. – Od dłuższego czasu mamy problem z wjazdem i wyjazdem z własnych posesji czy wymijaniem się. Niesprawne auta, przyholowane do warsztatu samochodowego przy ul. Granicznej całymi tygodniami stoją bezpańsko na ulicy – żali się mieszkanka i na dowód pokazuje zdjęcie, na którym widać wyraźnie zwężoną ulicę czy zastawioną bramę. – Próbowałam rozwiązać problem i kosztem własnego terenu zrobiłam zatoczkę. Niestety, tylko pogorszyłam sprawę. Teraz auta albo wymijają się na moim terenie albo wręcz parkują przed moją bramą – dodaje.

Jak wyjaśnia nasza rozmówczyni, prośby o nieparkowanie kończą się chamskimi odzywkami ze strony mechaników pracujących w warsztacie. Przypadki zastawiania wjazdu zgłaszano do straży miejskiej, ale z wymijaniem się na terenie prywatnym już nie jest tak łatwo. – Od jednego z właścicieli aut, który zaparkował na mojej posesji usłyszałam, że ma układy w straży miejskiej i nic mu nie zrobię – tłumaczy nam właścicielka jednej z posesji na ulicy Granicznej. 

Jedynym, rozsądnym rozwiązanie mogłoby być umieszczenie znaku „zakaz postoju i zatrzymywania się” i wnikliwe egzekwowanie jego łamania. Co na to płoccy urzędnicy? – Należy złożyć pismo do Pełnomocnika ds. Organizacji Ruchu drogowego i Transportu Publicznego z wnioskiem o zmianę stałej organizacji ruchu czyli wprowadzenie znaku B-36 – radził Konrad Kozłowski z biura prasowego ratusza.  

Mieszkańcy od dawna postulują o takie rozwiązanie, ale jak na razie miasto pozostaje głuche. Z podobnym problemem borykała się Energa, która niedaleko ma swoje biuro. Trawnik przed siedzibą operatora energii też był notorycznie używany jako parking, więc ten go po prostu ogrodził. Na początku grudnia wystąpił jednak do Ratusza z prośbą o postawienie rzeczonego znaku, który usprawniłby też wjazd dużych samochodów do placówki Energi. Nadal bez rezultatów. Od połowy grudnia staraliśmy się rozmawiać z Jackiem Ambroziakiem, pełnomocnikiem ds. organizacji ruchu drogowego i transportu publicznego w naszym mieście. Najpierw obiecał, że sprawą się zajmie. Niestety od kilkunastu dni nie możemy dodzwonić się do pełnomocnika. Nie ma też odpowiedzi na e-maile, które wysłaliśmy do Ambroziaka. 

Dodamy tylko, że w Miejskim Zarządzie Dróg w Płocku, poinformowano nas, że koszt postawienia znaku w naszym mieście waha się od 180 zł do 220 zł. Nie jest to chyba jakaś wygórowana cena. Zatem w grę wchodzi tu jedynie dobra wola urzędników. A tej – jak widać – brakuje.

Mieszkańcom pozostaje robienie zdjęć i przesyłanie ich do strażników miejskich z prośbą o ukaranie. Nie da się ukryć, że codzienna walka o wjazd do własnej posesji jest bardzo uciążliwa. Na razie mówimy tylko o tym. Kto jednak wie, ile dzieli zwrócenie uwagi od awantury, a stąd już bardzo niedaleko do rękoczynów i tragedii. A wystarczyłoby postawić jeden znak…

Fot. Czytelnik.