Napastnik potrzebny na wczoraj

Na pewno kojarzycie Jakuba Wawrzyniaka. I nie chodzi mi tu o to, że zawodnik Lechii Gdańsk jest cienki na inaugurację ekstraklasy zagrał w Płocku ręką w polu karnym, a w rewanżu wszystko się wyrównało, bo Giorgi Merebaszwili sfaulował go w szesnastce. Wawrzyniak w przeszłości grał między innymi w Widzewie Łódź i Legii Warszawa, a 49 razy wystąpił w reprezentacji Polski. Był rezerwowym na Mistrzostwach Europy 2008, 2012 i 2016. Kiedyś przed Euro w Polsce i na Ukrainie powiedział: zastępuję piłkarza, którego nie ma. Oczywiście w kontekście swojej gry w kadrze na lewej stronie obrony.

Gdyby dzisiaj Jose Kante Martinez w jakikolwiek z możliwych sposobów przekazał światu taką samą informację dotyczącą jego gry w ataku myślę, że niewiele osób miałoby do niego pretensje.

Hierarchia napastników w Wiśle Płock była ustalona jasno. Grać miał Mikołaj Lebedyński trochę w ramach zasług za jesień życia w pierwszej lidze. Tzn. nawet zaczął sezon w podstawowym składzie – zagrał z Lechią Gdańsk oraz Piastem Gliwice (zanotował asystę), usiadł na ławce z Legią Warszawa (wszedł w końcówce) i się obraził, wcześniej gromadząc na swoim ekstraklasowym liczniku 154 minuty. Dalej byli i zostali kolejno: Kante, Emil Drozdowicz i Krystian Popiela, przy czym szanse tego ostatniego na grę w Lotto Ekstraklasie były… nie, nie było ich wcale. Jeszcze raz. Kante, Drozdowicz, no i niech będzie Popiela – przyznacie, że to niezbyt (ekstra)klasowy zestaw. Ale skoro w sezonie 2014/2015 można było walczyć o awans do elity tercetem Krzywicki – Ruszkul – Lebedyński to w sumie… mogło być gorzej.

Po odejściu najlepszego strzelca poprzedniego sezonu numerem jeden został Hiszpan, który z czasem stał się Gwinejczykiem. 26-latek z Sabadell na pewno częściej irytował (jak ktoś na szybko policzy zepsute “setki” to poproszę w komentarzu – najbardziej spektakularna z Lechią na wyjeździe) niż zachwycał, ale zdarzały mu się też zagrania świadczące o niemałych umiejętnościach. Przytoczyć można chociażby akcję bramkową z Dimitarem Ilievem ze spotkania z Pogonią Szczecin, podanie do Piotra Wlazło w kontrataku zakończonym bramką Giorgi Merebaszwilego w Gdańsku, czy ogranie na skrzydle Jakuba Rzeźniczaka w ostatniej akcji meczu w Warszawie.

Poza tym warto zauważyć, że Jose bardzo często decydował się na strzały (51 prób – to 6 wynik w lidze), w moim odczuciu w wielu przypadkach z nieprzygotowanych pozycji. Celnych uderzeń zanotował 18 (to z kolei 9-11 wynik), tyle samo co Marcin Robak (49 strzałów/18 celnych/10 bramek/5 z karnych) oraz Marcus (43 strzały/18 celnych/7 bramek/5 z karnych). Za ekstrastats.pl. A gole strzelił z tego ledwie 4, przy czym ostatniego dość dawno, bo 22 października w 13. kolejce. Do nich dołożył po 2 normalne asysty i asysty drugiego stopnia w 19 występach (1 515 minut). Wygląda to słabo jak na gracza grającego na pozycji napastnika. Porównując z 16 występami (1 137 minut) z Górnika Zabrze jest oczywiście progres, choć to marne pocieszenie. Tak jak pisałem w jednym z wcześniejszych tekstów, ocena jego sprowadzenie jest chyba najtrudniejsza, bo mimo wszystko to taki plus – minus. Coś niewątpliwie w sobie ma i jest zawodnikiem dobrym od pola karnego do pola karnego. Później zaczynają się problemy – głównie z celownikiem.

CZYTAJ DALEJ

Fot. Z perspektywy kominów