Czy Polaków dzieli chiński mur?

– Budowa muru komunikacyjnego to efekt poczucia krzywdy. Mamy tu frustrację ludzi, którzy znaleźli się na marginesie, bo albo nie pracują albo są na „śmieciówkach”. Trzeba zrozumieć ich rozgoryczenie, by się z nimi porozumieć – mówił podczas spotkania z płocczanami Karol Modzelewski, przedstawiając dość gorzką diagnozę obecnej sytuacji w Polsce. Czy jest na nią lekarstwo?

Gościem następnego spotkania z cyklu „Kocham demokrację”, organizowanego przez płocki Komitet Obrony Demokracji, był Karol Modzelewski – działacz opozycji w okresie PRL, senator I kadencji, historyk. Tym razem zainteresowani tematem spotkali się w Spółdzielczym Domu Kultury. Spotkanie prowadzili dziennikarka Gazety Wyborczej Anna Lewandowska oraz Krzysztof Borkowski z KOD-u.

Jak na początku spotkania prowadzący przypomniał, a większość pewnie nawet dopiero poinformował, to właśnie Karol Modzelewski jest autorem nazwy Niezależny Samorządny Związek Zawodowy Solidarność.

Profesor Modzelewski zaczął właśnie od przypomnienia Solidarności z 1980 roku. – Pierwsza Solidarność była robotnicza, dość socjalistyczna. Ten ruch był przyzwyczajony do idei równości. Nigdy nie pojawiło się żądanie prywatyzacji czy reprywatyzacji. Coś takiego w ogóle nie przychodziło do głowy. To był ruch wspólnotowy, kolektywistyczny – mówił Modzelewski, przypominając jak ludzie wspólnie upominali się o swoje prawa. – Uważaliśmy, że pielęgniarki, których płaca jest bardzo niska, nie mogą strajkować, ponieważ przy łóżkach w szpitalu pełnią służbę. W związku z tym inni musieli upominać się o nie – dodawał.

Następnie profesor w gorzki sposób przypomniał, że poprzez stan wojenny Solidarność została rozbita.  – Część robotników odstąpiła ze strachu, a część, która poderwała się do walki o swoje wartości, została aresztowana czy zwolniona z pracy – mówił profesor , a następnie opowiadał jak po ogłoszeniu stanu wojennego likwidowano zakłady pracy, po to by móc wszystkich zwolnić. Następnie ponownie zakład powoływano i zatrudniano tych, którzy nie sprawiali kłopotów. W ten sposób władza ostatecznie rozbiła strajki we Wrocławiu.

– Ludzie tej pierwszej Solidarności czuli pęknięcie w środku. Ustąpili pod lufami karabinów. Oni odeszli od swoich poglądów oraz wartości. To trauma, która człowieka łamie. Tamta Solidarność nigdy nie powróciła. Jednak tamtej Solidarności nie można zapomnieć. To właśnie ta pamięć, która potem przeszła w mit, pozwoliła wygrać opozycji wybory w 1989 roku – powiedział Karol Modzelewski, a następnie przyznał, że dopiero Komitet Obrony Demokracji jest takim zbiorowym odruchem poczucia suwerenności. Ja mówił profesor, to właśnie w wypowiedziach osób, biorących udział w manifestacjach KOD-u, zobaczył tamtą wielką Solidarność. Dodał przy tym, że KOD to ruch ludzi dojrzałych wiekiem, którzy tę wielką Solidarność z 1980 roku pamiętają.

Karol Modzelewski przedstawił bardzo gorzką diagnozę obecnej sytuacji jaką mamy w Polsce. Obecna partia rządząca, czyli Prawo i Sprawiedliwość zaczęła od tak naprawdę likwidacji Trybunału Konstytucyjnego. Dlaczego? Profesor przedstawił w skrócie plan PiS, polegający na stworzeniu państwa policyjnego.

– To widać po działaniach policyjno-prokuratorskich. Najpierw trzeba dokonać rewolucji moralnej, ponieważ społeczeństwo jest zdemoralizowane i skorumpowane. Formacja, która przejęła władzę musi dać impuls wyzwoleńczy. Trzeba też skończyć z tym rozpasaniem mediów głównego nurtu, z tym co nazywamy wolnością słowa w mediach. Następnie trzeba władzę zdobytą utrzymać. A do tego potrzebne są odpowiednie ustawy. Trzeba zmienić ustawę o mediach, by robili naszą propagandę. Trzeba zmienić ustawę o prokuraturze, by prokurator generalny, mianowany przez nas, mógł zarządzać każdym śledztwem z centrum oraz ustawę o sądach powszechnych, tak by sędziowie sądzili według naszych reguł. Tak wygląda kompletny korpus państwa policyjnego. Ale na takie działania może nie pozwolić Trybunał Konstytucyjny. I właśnie dlatego trzeba było zacząć od niego – powiedział profesor, a następnie dodał, że państwo policyjne jest antytezą demokracji, więc to poruszenie przeciw budowie takiego państwa jest spontanicznym ruchem obywatelskim. – Nie wiem jaka będzie jego przyszłość, ale to zależy od nas wszystkich. Rządzącym trudno będzie to realizować przy potężnym oporze społecznym. Nie należy jednak oczekiwać, że jak się dwa razy wyjdzie na ulice to ta władza upadnie. Obecna władza jest oparta na solidnym fundamencie – powiedział profesor, a następnie wyjaśnił skąd bierze się takie poparcie dla obecnie rządzących.

Karol Modzelewski przedstawił teorię chińskiego muru, który komunikacyjnie dzieli polskie społeczeństwo. Jedna strona mówi rzeczy niezrozumiałe dla drugiej. – Ci co wspierają PiS to osoby dotknięte przez transformację, które czują się oszukane. To są np. ludzie zwolnieni z wielkich zakładów pracy – zlikwidowanych czy zredukowanych. Mamy tu frustrację ludzi, którzy znaleźli się na marginesie, bo albo nie pracują albo są na śmieciówkach albo w ogóle wyjechali. Oni myślą, że wywalczyli wolność w ’89 roku, a teraz zostali oszukani, a nawet okradzeni. Mieszkam na takich osiedlu, gdzie wielu jest takich ludzi. Żyją z dorywczych prac i to samo dotyczy ich dzieci i wnuków. Wszyscy ci ludzie dziedziczą poczucie degradacji społecznej. Władza pozbawiła ich prestiżu, stabilnych dochodów czyli pozycji społecznej. Nic się nie działo, póki ci młodzi ludzie nie zaczęli sami kuć swojego losu i nie zobaczyli, że nie mogą dorobić się mieszkania. Wtedy ich trafił szlak. Trzeba głosować na tych co obiecują, że pogonią złodziei. Różne są powody tego, że większość młodego pokolenia, która w 2007 szła do wyborów by odsunąć PiS od władzy, teraz zdecydowała inaczej. To wszystko się złożyło na zwycięstwo partii odwetu. Dziś w sytuacji gdy partia nie tylko obiecała ale dała poważne koncesje ekonomiczne, jak chociażby 500 plus, ale też, co na razie w sferze obietnic, program taniego budownictwa mieszkalnego, władza ma poparcie. Póki działają te elementy znieczulające to ludzie zza chińskiego muru stanowią solidne oparcie wyborcze, choć większość Polaków jest przekonana, że to zagraża polskiej demokracji – tłumaczył dość licznie zebranym w sali SDK Modzelewski. – Jeśli KOD, społeczny ruch, nie znajdzie wspólnego języka z ludźmi zza tego muru, to szans w postaci zmiany układu sił społecznych i odsunięcia formacji rządzącej na razie nie będzie – zakończył swoje wystąpienie profesor.

Czy więc jest szansa na porozumienie tych dwóch stron? Wszyscy skupiają się na analizach podziału, a czy profesor ma pomysł, by je zasypywać? Pytała prowadząca Anna Lewandowska.

– Na początek nie można mówić, że trzeba zrezygnować z programu 500 plus. To nie doprowadzi do poprawy sytuacji, więc nie straszmy, że zabierzemy – mówił profesor, po czym dodał, że bardziej martwi się o budżet w kontekście przywrócenia poprzedniego wieku emerytalnego. -Trzeba rozmawiać, a także reagować na propagandę. Trzeba pokazywać drugiej stronie, że jest oszukiwana. Oglądając wiadomości mam wrażenie, że już to widziałem. Sposób w jaki się zohydza środowisko sędziowskie czy te prowokacje policyjne, jak w przypadku sędziego, który skazał na więzienie Mariusza Kamińskiego – to wszystko trzeba pokazywać – tłumaczył Modzelewski.

Profesor nawoływał jednak przy tym do zrozumienia tej drugiej strony. – Nie ma co się wykręcać. Oni mają powody do rozgoryczenia. Na tej płaszczyźnie zrozumienia trzeba spróbować nawiązać rozmowę. Nie ma jednak sensu szukać dialogu z politykami z tamtego obozu. Utrzymanie bowiem tego muru jest w ich interesie. Trzeba pomyśleć o takich hasłach demonstracji, które będą zrozumiałe dla ludzi z drugiej strony.  Niech poczują, że to nie jest przeciwko nim – dodawał profesor.

Jeden z uczestników spotkania przyznał, że profesor zasiał w nim nutę pesymizmu. – Mi się wydaje, że nie ma czegoś takiego jak mur. Myśmy sobie dali narzucić taki sposób narracji. Strona rządząca wykorzystuje metody propagandy totalitarnej. Czy jest na to jakiś sposób? – lekko polemizował jeden ze słuchaczy.

– Przepraszam za tę metaforę – przyznał profesor, a następnie zaznaczył, że istnieje jednak coś takiego jak kulturowe pęknięcie między środowiskami. – Trzeba na to czasu, pomysłów, środków. Poza telewizją publiczną są stacje prywatne. Jest internet. Poza tym jest taki staroświecki wynalazek Gutenberga, znaczy się druk. Zacznijmy drukować foldery. Jeśli się za to wezmą, jesteśmy wygrani – odpowiadał Karol Modzelewski.

Z sali padło również pytanie czemu w czasach, gdy żyje jeszcze wielu ludzi pamiętających II wojnę światową, młodzi  zakładają swastyki i inne elementy hitleryzmu czy faszyzmu.

– Jest to klęska pedagogiczna. Tu nie ma co ukrywać to wina III RP. Zepsuliśmy system edukacji, nie tyle przez gimnazja ile przez wprowadzenie sprawdzania wiedzy poprzez testy. Każde myślenie musi się zaczynać od stawiania pytań. Sposób stawiania pytań determinuje drogę, na której znajdujemy odpowiedzi. W królestwie testów jest zwierzchność dydaktyczna. Uczeń ma tylko wybrać jeden wariant jaki od niego się wymaga. To zabijanie myślenia od dzieciństwa. To też przyuczanie do myślenia posłusznego – stwierdził Modzelewski, a następnie przyznał też, że jest to efekt cywilizacji, która wyparła pewne elementy z domów rodzinnych.

– Jest to skutek dominacji audiowizualnych środków przekazu zamiast komunikacji oralnej, czyli głoszenia prawa i tradycji, które odbywało się w rodzinach. Wspomnienia rodzinne kształtowały wyobraźnie i wrażliwość dzieci. To wszystko zostało wyparte. Skutek tego jest taki, że w umysłach dzieci przekonanie, że faszyzm i hitleryzm są złe, zostały wymazane. To nie przypadek – to nasza zbiorowa wina – odpowiedział Modzelewski.

Na pytanie czy źle przeprowadzona prywatyzacja przyczyniła się do powstania tego muru Karol Modzelewski odpowiedział, że to zbyt duże uproszczenie. – Budowa muru to raczej efekt poczucia krzywdy. Im demokracja zaczęła kojarzyć się z oszustwem – stwierdził profesor.

Modzelewski, podczas spotkania w Płocku usłyszał także pytanie o opozycję w Polsce. Czy powinna się zjednoczyć, by wygrać z obecną władzą? A może potrzebny jest jeszcze jakiś nowy twór?

Profesor przyznał, że nie bardzo potrafi odpowiedzieć na to pytanie. – Ja jestem historykiem. Zajmuje się dziejami, a nie „będziejami”. Nie jestem futurologiem – żartobliwie odpowiedział profesor. Na poważnie jednak stwierdził, że nie byłoby dobrze, gdyby KOD stał się partią polityczną. – Ale co KOD powinien robić jak będą wybory? Trzeba znaleźć odpowiedź na to pytanie. Ja jej na razie nie znam – powiedział Karol Modzelewski.