Jeszcze nie teraz. Ale kiedy?

Po raz trzeci w tym sezonie Wisła musiała uznać wyższość Vive Tauronu. Jeśli nie wydarzy się żaden kataklizm, kolejnej płocko-kieleckiej batalii powinno dojść w finale play-off PGNiG Superligi. Czy nafciarze zdołają chociaż raz ograć ekipę z Kielc?

W sezonie 2014/2015 los sprawił, że Azoty Puławy stanęły Wiśle na drodze do pojedynków z Vive Tauronem Kielce aż na dwóch frontach – w Final Fout Pucharu Polski i w play-off PGNiG Superligi. Ze sporą dozą prawdopodobieństwa można było zakładać, że w odbywającej się na warszawskim Torwarze pucharowej rozgrywce ekipa z Puław zrobi wszystko, aby pokusić się o niespodziankę, jaką byłaby – niewątpliwie – wygrana z nafciarzami.
Drużyna prowadzona przez trenera Manolo Cadenasa długo nie potrafiła sobie poradzić z puławianami, którzy po stracie gola błyskawicznie wznawiali grę, co stanowczo zbyt często dawało im bramkowe efekty.
Aż do stanu 9:9 toczyła się zażarta walka bramka za bramkę. Kiedy w końcu nafciarze zdobyli trzy kolejne gole, można było mieć nadzieję, że w końcu zaczną przejmować kontrolę nad wydarzeniami na placu gry. Nic z tego. Trener Ryszard Skutnik zaprosił swój zespół na 60-sekundową rozmowę i chwilę później z przewagi Wisły pozostało już tylko jedno oczko. Na szczęście końcówka pierwszej części gry należała do płocczan, którzy schodzili na przerwę z pięciobramkowym zapasem.
W drugiej połowie puławianie ruszyli ostro do przodu, błyskawicznie niwelując część strat. Wisła dość szybko jednak uporządkowała swoją grę i ponownie uzyskała wyraźną przewagę, która sięgnęła nawet siedmiu oczek.
Kiedy wszystkie znaki na niebie i ziemi wskazywały, że rozpędzeni podopieczni trenera Manolo Cadenasa wygrają mecz różnicą co najmniej dziesięciu bramek, plac gry opuścić musiał Mariusz Jurkiewicz. Jego brak odczuwalny był równie mocno w ataku, co defensywie. Żaden z graczy pojawiających się na środku rozegrania nie był w stanie poprowadzić gry na równie wysokim poziomie, co „Kaczka”. Nie inaczej było w obronie. Niestety, ten element w grze Wisły pozostawiał najwięcej do życzenia. O ile bowiem ciężko mieć cokolwiek do zarzucenia drużynie, która w jednym meczu zdobywa 40 goli, to strata 37 bramek chwały nikomu nie przynosi.
W Azotach w roki bombardierów wystąpili Nikola Prce i Przemysław Krajewski i Adam Skrabania, którzy zdobyli łącznie 21 bramek. O ile Wisły stanowił tymczasem doskonale funkcjonujący kolektyw. W zespole prowadzonym przez trenera Manolo Cadenasa było aż siedmiu graczy, którzy na swoim koncie zapisali co najmniej cztery bramki.
Konfrontację Wisły z Vive Tauronem porównać można do starcia dwóch tygrysów, którym wyrwano część uzębienia. Kielczanie zagrali bez Grzegorza Tkaczyka, Krzysztofa Lijewskjiego i Zeljko Mussy. W Wiśle zabrakło zaś Milana Pusicy, Zbigniewa Kwiatkowskiego, Tiago Rochy oraz Mariusza Jurkiewicza.
Gdyby Wisła i Vive Tauron przez pełne 60 minut utrzymały poziom z pierwszej fazy meczu, moglibyśmy mówić o najlepszym pojedynku w historii meczów, w których mierzyły się dwa polskie zespoły ligowe. A wygrana kielczan wcale nie byłaby oczywista.
Drużyna prowadzona przez trenera Manolo Cadenasa zaczęła wręcz koncertowo. Doskonale w bramce spisywał się Rodrigo Corrales (uznany najlepszym bramkarzem turnieju), mimo braku Mariusza Jurkiewicza świetnie funkcjonowała defensywa, w ataku klasą dla siebie był Alexander Tioumentsev, który z równą łatwością radził sobie jako prowadzący grę jak i jako egzekutor.
Niestety, w końcówce pierwszej połowy nadszedł czas totalnego chaosu. A to właśnie jest środowisko naturalne kielczan, w którym czują się oni najlepiej. Vive Tauron w końcowych minutach pierwszej połowy zdobył pięć bramek, nie tracąc żadnej, dzięki czemu schodząc na przerwę cieszyć się mógł dwubramkową przewagą.
W drugiej połowie powtórzyła się sytuacja z pierwszej części spotkania. Wisła wypracowała sobie trzybramkową przewagę, ale nie zdołała utrzymać jej do końca spotkania. Pod względem czysto sportowych umiejętności płocczanie nie są gorsi od kielczan. Niestety, po raz kolejny okazało się, że Vive Tauron potrafi rozstrzygać mecze na swoją korzyść dzięki większemu doświadczeniu.
Orlen Wisła Płock – KS Azoty Puławy 40:37 (23:18)
Wisła: Wichary, Corrales – Daszek 3, Tioumentsev 4, Wiśniewski 5, Jurkiewicz 4, Syprzak 3, Zelenović 5, Racotea 4, Ghionea 6, Montoro 4, Nikcević 1, Piechowski 1
Azoty: Bogdanov, Zapora, Rasimas – Kus 3, Skrabania 6, Przybylski 7, Krajewski 4, Savić 5, Prce 8, Sobol 4, Tsitou

Vive Tauron Kielce – Orlen Wisła Płock 26:23 (11:9)
Vive Tauron: Szmal – Grabarczyk, Reichmann, Chrapkowski 1, Aginagalde 1, Bielecki 9, Jachlewski 2, Buntić 1, Zorman, Jurecki 1, Cupić 2, Strlek 4, Rosiński 5
Orlen Wisła: Corrales, Wichary, Morawski – Daszek 1, Racotea 3 Tioumentsev 6, Wiśniewski 1, Piechowski, Syprzak 4, Montoro 4, Ghionea 2, Zelenović 2, Nikcević