#1. Lechia Gdańsk. Czy jest się czego bać?

Lechia większości kibiców kojarzy się pewnie z Grupą Lotos. 30 czerwca gdańska spółka wycofała się jednak ze sponsorowania pierwszej drużyny, przez co… „minęła się” z Orlenem. Polski Koncern Naftowy tydzień później – 6 lipca – postanowił, po sześciu latach, wrócić do wspierania ekstraklasowej Wisły Płock. W tej sytuacji nie będzie więc „derbów” krajowych potentatów paliwowych. Będzie za to spotkanie dwóch ekip znajdujących się na różnych biegunach, choć obie drużyny mają swoje aspiracje.

Zdecydowanie większe – co nie dziwi – są oczekiwania nad morzem. – Mnie interesuje mistrzostwo i Puchar Polski. Nic więcej się nie zmienia. Piłkarz w każdej drużynie musi mieć najwyższy możliwy cel. Jako sportowcy trenujemy ciężko, by być najlepsi. Mistrzostwo Polski to dla mnie motywacja. Życie pokaże jak daleko zajdziemy – stwierdził stanowczo kapitan gdańszczan Sebastian Mila w rozmowie z portalem WP Sportowe Fakty, 28 czerwca. Jak widać w Lechii nikt nie ma zamiaru owijać w bawełnę. Cele na ten sezon są ambitne i konkretne.

Jeszcze do niedawna Lechia Gdańsk słynęła z przeprowadzenia „miliona” transferów, ale przed sezonem 2016/2017 postawiła się uspokoić, stawiając na stabilizację wykrystalizowanego przez 2,5 roku składu. W tym okienku transferowym do klubu dołączyli jedynie dwaj nowi zawodnicy: bułgarski środkowy pomocnik – Milen Gamakov oraz rozgrywający – Rafał Wolski. Imponująco wygląda szczególnie to drugie wzmocnienie. Wolski w minionej rundzie w barwach Wisły Kraków był przecież jednym z najlepszych piłkarzy ekstraklasy. Ponadto, z wypożyczeń do słabszych zespołów wrócili jeszcze bramkarz Damian Podleśny i skrzydłowy Bartłomiej Pawłowski, ale realnie o skład powinien powalczyć tylko ten drugi. Z klubu nie odszedł także nikt znaczący.

Moim zdaniem w tej chwili Lechiści na papierze na spokojnie mają skład na pierwszą trójkę. Ostatnimi czasy też jednak celowali przynajmniej w puchary, a ekstraklasę kończyli na pozycjach 4, 5, 5. Logicznym więc jest, że teraz chcą w końcu zrobić krok w przód. Los chciał, żeby swoje założenia zaczęli realizować w pełnym podtekstów spotkaniu przy Łukasiewicza 34.

Pierwszym z nich jest gdańska przeszłość szkoleniowca Wisły – Marcina Kaczmarka, który właśnie w Lechii kończył piłkarską i zaczynał trenerską karierę. Co więcej zimą Kaczmarek dostał ofertę pracy w Gdańsku, lecz postanowił zostać w Płocku, aby dokończyć swoją misję i awansować do ekstraklasy. Razem z Kaczmarkiem pracuje Maciej Bagrowski i on również był niegdyś związany z Lechią.

Kolejnym, przeszłościowym podtekstem jest historia legendy płockiego klubu Sławomira Peszko, który na Mazowszu stawiał pierwsze futbolowe kroki. W Płocku spędził 8 lat, przez 6 sezonów gry w pierwszej drużynie, Peszko na wszystkich frontach uzbierał 142 występy, w których zdobył 27 bramek.

Dodatkowo, przez pół roku w Płocku grali Sebastian Mila i czwarty (?) bramkarz Lechii – Mateusz Bąk. Inny golkiper, któremu nie grozi pierwszy skład tyle, że w Wiśle – Bartosz Kaniecki przez dwa sezony terminował z kolei w Gdańsku.

CZYTAJ DALEJ